ETS2 coraz bliżej. Polacy zapłacą znacznie więcej niż unijni konsumenci

Unijny system handlu uprawnieniami emisji CO₂ zostanie rozszerzony na sektory transportu i budynków, to jeden z najważniejszych elementów zielonej transformacji w Unii Europejskiej. Mimo to Polska wciąż nie jest przygotowana na jego skutki, a koszty poniosą mieszkańcy i firmy.

Według niemieckiego eksperta Bernda Webera, po wprowadzeniu ETS2 rachunki za ogrzewanie w Polsce mogą wzrosnąć nawet o 150 procent. 

Co to jest ETS2?

System ETS2 ma objąć emisje z transportu drogowego i ogrzewania budynków - ETS2 ma przyspieszyć unijną redukcję emisji o 90 proc. do 2040 roku (względem 1990 roku). Jego celem jest ograniczenie emisji CO₂ także w tych sektorach, które do tej pory nie były objęte pełnym rozliczeniem klimatycznym. ETS2 ma wejść w życie od 2027 roku. Eksperci alarmują, że Polska nie zdąży przygotować odpowiednich mechanizmów ochronnych i infrastruktury.

Brakuje:

- rozbudowanej sieci OZE i magazynów energii,
- mechanizmów kompensacyjnych dla gospodarstw domowych,
- jasnych regulacji i norm wykonawczych.

Konsekwencje dla obywateli i biznesu

Podwyżki cen opału, gazu i energii cieplnej mogą dotknąć szczególnie osoby mieszkające w budynkach starszych i słabo ocieplonych. Bez wsparcia finansowego dla modernizacji i osłon społecznych koszty mogą stać się trudnym obciążeniem dla budżetów domowych. Z kolei przedsiębiorstwa transportowe, firmy korzystające z paliw kopalnych i ciepłownictwo to branże szczególnie narażone. Dla nich wprowadzenie ETS2 oznacza konieczność wliczenia kosztów uprawnień emisji do kalkulacji działalności. To oznacza ryzyko utraty konkurencyjności wobec firm z krajów bez takich regulacji.

Polska Izba Gospodarcza Sprzedawców Węgla podkreśla, że efekcie wprowadzenia nowego mechanizmu zapłacimy więcej o 40-50 groszy za litr benzyny lub diesla. LPG ma podrożeć o 21 gr/l, a gaz do ogrzewania o około 90 zł/MWh.

Blokady ETS domagają się Węgry, nie chcą systemu w tej postaci również inne kraje. Polska? Oficjalnie pracujemy nad rozwiązaniami, które mają pomóc Polakom. Rząd jednak nie mówi o blokadzie systemu.