Opłakany stan ochrony przeciwpowodziowej?
- 12 lipca 2022 08:50
- Opracowała: AMC
Pomimo upływu 25 lat nie wyciągnięto nauki z bolesnej lekcji wielkiej powodzi 1997 roku na Odrą – twierdzą ekolodzy z Międzynarodowej Kolacji Czas na Odrę, którzy zebrali się w rocznicę kataklizmu przy tablicy przypominającej wysokość fali powodziowej na budynku w centrum Wrocławia. Doświadczenia kolejnych powodzi z ostatniego ćwierćwiecza podważają wiarę w regulację rzek, budowę obwałowań oraz zbiorników zaporowych jako panaceum na zagrożenie. Polski nie stać na dalsze utrzymywanie skompromitowanego systemu ochrony przeciwpowodziowej i zwiększanie strat powodziowych. Potrzebujemy nowoczesnego, zintegrowanego systemu ochrony przeciwpowodziowej opartego na współczesnej wiedzy i korzystający z bogatych doświadczeń innych państw - alarmują organizacje ekologiczne.
- Realizując zadania z zakresu ochrony przeciwpowodziowej, przez lata ignorowano naturalne zdolności retencyjne zlewni i pozwalano na niekontrolowaną zabudowę terenów zalewowych. Pojemność dolin rzecznych była w drastyczny sposób ograniczana poprzez budowę obwałowań. Przybywa powierzchni uszczelniających glebę i przyspieszających spływ wód, postępuje regulacja i kanalizacja rzek. Zmiany te nie tylko zwiększają ryzyko powodzi, ale i suszy - czytamy w informacji prasowej.
Ekolodzy podkreślają, że powódź na Odrze w 1997 została pierwotnie wyolbrzymiona jako „powódź tysiąclecia”, a obecnie częściowo zapomniana. Jedno i drugie podejście jest szkodliwe. Pojęcie powodzi tysiąclecia ukuto by motywować do regulacji rzek i przykryć błędy w zarządzaniu. Z drugiej strony tej skali zagrożenie może się pojawić choćby i w przyszłym roku, a zsumowane straty z mniejszych powodzi też są gigantyczne – dlatego właśnie powinniśmy zmienić nasze podejście do wód, rzek i dolin zauważa Krzysztof Smolnicki z Fundacji EkoRozwoju. Wezbrania wód – nawet olbrzymie – są zjawiskiem naturalnym. Są jednym z czynników kształtujących doliny rzeczne. Rozmiar strat jest wynikiem nieprawidłowej gospodarki człowieka min. zabudowującego tereny zalewowe. Istnieje możliwość ograniczenia strat przy zachowaniu i wykorzystaniu walorów przyrodniczych dolin rzecznych.
- W krajach UE odchodzi się obecnie od technik regulacji rzek jako metody ochrony przeciwpowodziowej. Rozwiązań alternatywnych korzystnych dla ludzi i natury jest wiele. Stosuje się choćby rozszerzanie rozstawu obwałowań i likwidacja wałów, które nie chronią ludzi bądź cennej infrastruktury, połączone z rewitalizacją terenów nadrzecznych, wespół z wykupami gruntów oraz rekompensatą finansową dla ich użytkowników, budowę polderów przeciwpowodziowych, renaturyzację koryt rzecznych ze szczególnym uwzględnieniem terenów górskich i podgórskich czy też stopniową wymianę nieprzepuszczalnych materiałów używanych m.in. do budowy parkingów, na pokrycia umożliwiające pochłanianie wód opadowych. Niezbędnym uzupełnieniem działań technicznych powinny być działania „miękkie” takie jak: wdrożenie powszechnego i niezawodnego systemu ostrzegania dla obszarów i ludzi zagrożonych zalaniem ze szczególnym uwzględnieniem tych „chronionych” obwałowaniami i zbiornikami a także edukowanie służb i mieszkańców terenów zagrożonych powodzią. Ważne jest również uspołecznione opracowanie i wdrożenie - spójnych w obrębie zlewni - lokalnych planów i działań przeciwpowodziowych w gminach doświadczonych powodzią lub na nie narażonych - czytamy w komunikacie ekologów.
- Tymczasem w Polsce, za miliardowe pożyczki z Banku Światowego, prowadzone są obecnie regulacje Odry do III klasy drogi wodnej pod pretekstem umożliwienia pracy lodołamaczy mających chronić przed zatorami lodowymi. To absurd i pretekst lobby, aby wykorzystać pożyczki Banku Światowego. Kto widział ostatnio powodzie lodowe na Odrze środkowej i granicznej gdzie budowane są w tej chwili ostrogi. To tym bardziej nierealne wobec postępującego ocieplenia klimatu – komentuje inwestycje Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA.