Nasze śmieci bardzo drogie
- 23 lipca 2020 07:38
- : : autor: AMC

fot. Krystian Krawczyk
Jak w ogóle doszło do tak gwałtownego, nieraz kilkuset procentowego wzrostu cen w samorządach, który przekłada się na nasze rachunki? Powodów jest kilka. Rozmawino o tym podczas Szczytu Klimatycznego Togetair 2020. Zdaniem ekspertów źródeł problemu należy szukać w uchwalonym w 2016 r. zakazie składowania frakcji łatwopalnej. Rozwiązanie to miało służyć jednemu: zredukować masę odpadów, które trafiają na hałdy i zalegają tam, co całkowicie w wyłącza taki teren z użytkowania na wiele lat.
W założeniu był to impuls dla firm i samorządów, by lepiej segregowały odpady, dzięki czemu więcej z nich nadawałoby się do recyklingu i nie trafiałoby na składowiska. Problem w tym, że za nowymi wymogami nie poszły niezbędne inwestycje i edukacja mieszkańców, by lepiej segregowali odpady.
Doprowadziło to do sytuacji, w której - przy słabo rozwiniętym recyklingu i selektywnej zbiórce - mamy za dużo śmieci nienadających się do przetworzenia i brak możliwości ich zagospodarowania. Takie zaburzenie popytu i podaży winduje ceny (w skrajnych przypadkach dochodzą do 1800 zł za t).
Dziś rzeczywistość w wielu gminach wygląda tak, że do przetargu na zagospodarowanie odpadów staje jedna firma, która w dodatku proponuje zaporową dla samorządu cenę. W zeszłym roku zdarzały się też sytuacje, w których przedsiębiorcom bardziej opłacało się zrywać umowy i płacić kary umowne, niż kontynuować działalność przy wyśrubowanych wymogach i niekorzystnej koniunkturze.
Zdaniem ekspertów jest to pokłosie nadmiernego uregulowania rynku, która szybko po reformie śmieciowej z 2012 r. doprowadziła do powstania lokalnych monopoli.
- Na przestrzeni lat doszło do patologicznej sytuacji, w której to nie firmy konkurują między sobą na rynku, tylko konkurują o ten rynek. Nasza branża jest bardzo uregulowana, żeby nie powiedzieć, że przeregulowana, co bardzo mocno odciska się na kondycji najmniejszych i średnich spółek. Konkurujemy dziś nie na normalnych warunkach rynkowych, tylko funkcjonujemy od przetargu do przetargu. Wiele mniejszych podmiotów nie jest w stanie wytrzymać ciągłej niepewności lub kilku lat potencjalnego zastoju – mówiła podczas Togetair Agnieszka Fiuk, ekspertka Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami, zrzeszającej firmy o polskim kapitale.
Tę diagnozę podzielił Tomasz Uciński, prezes Krajowej Izby Gospodarki Odpadami, czyli organizacji zrzeszającej spółki komunalne, przede wszystkim o kapitale samorządowym. Podkreśla też, że takie dokręcanie śruby wymagań jest symptomatyczne dla całego systemu komunalnego.
- Dziś jest on bardzo rygorystyczny w kwestii ochrony środowiska, ale poza ekologią brakuje filara ekonomicznego, który uczyniłby system opłacalnym finansowo - mówi.
Jak przekonuje, obciążanie samorządów winą za wysokie ceny jest nieuczciwe, bo gminy mają dziś związane ręce.
- Mieszkańcy produkują coraz więcej śmieci, a sytuacja na rynku tak się zmieniła, że bardzo trudno znaleźć odbiorcę, który przejmie i zagospodaruje te wszystkie nieposortowane i obciążone opłatami środowiskowymi odpady - mówi.
Dodaje też, że władze gmin mają ograniczone możliwości wpływania na mieszkańców, by ci lepiej segregowali.
- A już zupełnie nie mają możliwości wywrzeć presji na przemyśle, by produkował opakowania z prostych, jednorodnych materiałów, które łatwo poddaje się recyklingowi i mają wartość na rynku, a nie stanowią balast, jak wiele nieczystości wyrzucanych do koszy obecnie - mówił.