Za atakami hakerskimi stoją rządy, a nie cyberprzestępcy [MAPA ATAKÓW LIVE]
- 10 lutego 2020 13:06
Scenariusz III wojny światowej w internecie należy traktować raczej jako serię pojedynczych bitew toczonych w cyberprzestrzeni. Cyberawarie trzeba koniecznie brać pod uwagę przy szacowaniu ryzyk przez firmy – ocenia Kamil Gapiński z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń. Już od kilku lat rośnie ryzyko ataków sponsorowanych przez rządy. Cyber Operations Tracker wskazuje, że w ciągu ostatnich 15 lat doszło do ponad 200 ataków, za które odpowiedzialne są całe państwa.
– Scenariusz III wojny światowej w internecie, czyli tzw. cyberwojny, należy traktować raczej jako serię pojedynczych bitew toczonych w cyberprzestrzeni. Mamy w niej zorganizowane grupy, które ścierają się między sobą, wymyślają co rusz nowe sposoby przełamywania zabezpieczeń. Jednak dotkliwe incydenty, które wpływają na ciągłość działania infrastruktury krytycznej, nie zdarzają się często – ocenia w rozmowie z agencją Newseria Innowacje Kamil Gapiński z Fundacji Bezpieczna Cyberprzestrzeń.
Nową areną światowych konfliktów jest internet. Konsekwencje ataku mogą być jednak trudne do przewidzenia. Zainfekowanie sieci energetycznych może doprowadzić do całkowitego paraliżu państwa. Dlatego też światowe mocarstwa coraz częściej stoją za atakami hakerów. Cyber Operations Tracker, który zbiera informacje o atakach cybernetycznych na zamówienie państwa, wskazuje, że od kilkunastu lat takich zdarzeń przybywa. Podejrzewanych o sponsorowanie operacji cybernetycznych jest obecnie 28 krajów, w tym Stany Zjednoczone, Rosja, Chiny czy Iran. W ciągu ostatnich 15 lat odnotowano 206 ataków, za które odpowiedzialne są rządy, przy czym od 2018 r. ich liczba rośnie coraz szybciej.
Najpoważniejsze mogą być konsekwencje ataku kluczowych instytucji z punktu widzenia funkcjonowania państwa. Również ataki wymierzone w pojedyncze firmy mogą prowadzić do miliardowych strat. Zagrożenie jest coraz większe.
– Dziś ten czynnik cyber, oprócz zwykłych awarii i kryzysów, trzeba brać pod uwagę w różnych procesach, m.in. szacowania ryzyka dla przedsiębiorstw – przekonuje Kamil Gapiński.