Zmiana czasu 2020: Po co zmieniamy czas na letni?
- 13 lutego 2020 09:07
- : : autor: Ryszard Parka
Od 1977 r. wiosną i jesienią cała Polska przestawia zegarki. Wiosną o godzinę do przodu, jesienią o godzinę wstecz. Kiedy w 2020 r. nastąpi zmiana czasu na letni? Jakie są korzyści z takiej zmiany? Czy we współczesnym świecie zmiana czasu na letni ma sens?
Zmiana czasu nie jest nowym wynalazkiem. Zaproponował ją jeszcze w XVIII w. Beniamin Franklin - fizyk, wynalazca piorunochronu, Ojciec Założyciel i jeden z pierwszych prezydentów Stanów Zjednoczonych. Co ciekawe, nie zaproponował tego obywatelom młodziutkiego państwa amerykańskiego, ale... paryżanom, w opublikowanym anonimowo satyrycznym liście. Przekonywał ich, że warto wcześniej wstać i wcześniej kłaść się spać, by jak najlepiej wykorzystać światło dzienne i... oszczędzać świece. Gdyby nie zgodzili się na takie rozwiązanie, paryskie władze miały wprowadzić środki przymusu: reglamentację świec i przymusowe budzenie mieszkańców salwami armatnimi.
Potem do realizacji tego pomysłu przystąpiły inne kraje. Pod koniec XIX w. zegarki chciała przestawiać Nowa Zelandia, na początku XX - Wielka Brytania. Niemcy wprowadzili zmianę czasu w 1916 r., w ramach wojennej oszczędności węgla. Pomysł podchwyciły Wielka Brytania, Rosja i kilka innych krajów uwikłanych w Wielką Wojnę.
Polska zdecydowała się na czas letni wkrótce po uzyskaniu niepodległości. Przetrwał do końca II wojny. Potem wprowadzano go doraźnie: na 3 lata w 1946 r., na kolejne 7 w 1957. Dopiero w 1977 obowiązkową zmianę czasu wprowadzono na stałe.
Kiedy zatem w 2020 r. zmieniamy czas na letni? Zmiana czasu nastąpi w nocy z 28 na 29 marca. Przesuniemy wtedy wskazówki zegarów o godzinę do przodu. Oczywiście oznacza to, że będziemy spali o godzinę krócej, co przełoży się na pogorszenie samopoczucia, a wszystkie pociągi, autobusy dalekobieżne, czy samoloty dotrą do celu również o godzinę później. Oczywiście stratę odrobią jesienią, robiąc np. przymusowe godzinne postoje.
Czy zmiana czasu jest faktycznie potrzebna? Za pomysłem Franklina stała oszczędność świec. Niemcy i Anglicy wprowadzali swoje regulacje w związku z oszczędnością węgla. A w Polsce? Wprowadzenie czasu letniego w 1977 r. uzasadniano wymiernymi korzyściami dla gospodarki gierkowskiej 7 potęgi gospodarczej świata. W tym samym czasie Amerykanie zakładali, że wprowadzenie czasu letniego w marcu i kwietniu pozwoli zaoszczędzić ok. 1 proc. energii. Ale nigdy tego nie potwierdzili. Co więcej w niektórych stanach zauważono wzrost zapotrzebowania na energię, związany z jej poborem do ogrzewania rano i chłodzenia wieczorem.
W 2018 roku w Unii Europejskiej pojawił się projekt, by odejść od zmiany czasu. Argumenty były logiczne: zmiana czasu przynosi więcej problemów niż korzyści, a oszczędności energetyczne są znikome. Potwierdziły to badania przeprowadzone w Niemczech i Czechach. Okazało się, że zmiana czasu dwa razy do roku daje ok. 0,8 proc. oszczędności w korzystaniu z energooszczędnego oświetlenia w domach. Dodatkowo na Uniwersytecie Karola w Pradze porównano 44 opracowania zawierające 162 badania z całego świata. Analiza wykazała, że czas letni daje średnio 0,34 proc. oszczędności w zużyciu energii w gospodarkach. Ale to wynik mocno uśredniony - w większości krajów Europy jest to jeszcze mniej.
Prascy naukowcy ustalili jednak pewną prawidłowość - im dalej na południe kontynentu - tym korzyści większe. Włosi np. twierdzą, że ich oszczędności wynikające z dodatkowej godziny światła dziennego wynoszą ponad pół mln kWh w okresie obowizywania czasu letniego, czyli tyle, ile w ciągu roku zużywa 200 tyś. gospodarstw domowych.
Kiedy za miesiąc będziemy zmieniać czas z zimowego na letni - znów pojawią się głosy o konieczności odejścia od takiego rozwiązania. Już w 2018 r. ankietowani europejczycy w znakomitej większości opowiedzieli się za odejściem od zmiany czasu. Jaki byłby tego efekt - widać na grafice przygotowanej przez Główny Urząd Miar.