Polska energetyka węglem stoi i długo się to nie zmieni
- 4 grudnia 2017 15:40
- : : autor: Witold Gałązka
Nawet gdybyśmy zechcieli kupować niezbędne do generacji paliwo, polskie terminale portowe są w stanie przepuścić w ciągu roku tylko ok. 30 mln t węgla. A gdybyśmy postanowili imitować bardzo zamożny i mikroskopijny Luksemburg, importując niemal cały niezbędny prąd elektryczny, to okaże się, że i tak nie ma linii przesyłowych i interkonektorów, zdolnych energię tę do Polski przesłać. Nie ma też żadnych gwarancji, że konieczna krajowi energia byłaby za granicą dostępna zwłaszcza w szczytach zapotrzebowania na elektryczność, które mniej więcej pokrywają się w czasie na całym kontynencie. Koszt zbudowania nowej infrastruktury importowej elektryczności wyniósłby kilka do kilkunastu miliardów złotych. Byłby zatem porównywalny do wielkości inwestycji w stawiane obecnie nowoczesne bloki węglowe w Polsce.
Kupując za granicą Polska zniweczyłaby jednak jeden z najlepszych w UE wskaźników niezależności energetycznej (4. pozycja za Rumunią, Estonią, Danią) na poziomie ponad 25 proc. Wskaźnik ten pokazuje stosunek energii importowanej do zasobów produkowanych u siebie i zgromadzonych we wszelkiego rodzaju magazynach energii. Dla porównania Niemcy (jak Węgry i Słowacja) zmuszone są kupować za granicą ponad 60 proc. energii, Francja, Wielka Brytania i Finlandia prawie 50 proc., a wskaźnik Włoch, Litwy, Belgii, Irlandii przekracza 75 proc.
Import energii pierwotnej przez państwa UE-28 wynosi ok. 881 mln t przeliczeniowych więcej niż jej eksport. Największymi importerami netto energii pierwotnej były zasadniczo państwa członkowskie UE o największej liczbie ludności, z wyjątkiem Polski (gdzie nadal istnieją rodzime rezerwy węgla).
Osobnym argumentem na rzecz wykorzystania węgla w energetyce, są jego relatywnie najniższe koszty w generacji elektryczności. Istnieją rozmaite wyliczenia i ujęcia kosztów generacji energii elektrycznej (m.in. z uwzględnieniem kosztów inwestycyjnych i amortyzacji projektu przez kilkadziesiąt lat), w których węgiel zawsze plasuje się jako najtańsze relatywnie źródło. Przeciwne wnioski głoszą jedynie organizacje obrońców klimatu, które dowolnie kreują i rozdymają w swych szacunkach do niebotycznych rozmiarów sferę tzw. kosztów zewnętrznych (m.in. np. koszt absencji w pracy z powodu chorób dróg oddechowych wskutek wdychania powietrza, przy założeniu, że cząstki zanieczyszczeń pochodzą ze spalania węgla w danym kraju, a masy powietrza tkwią nieruchomo nad granicami państw). Oczywiście groźba szkodliwych emisji przy spalaniu paliw stałych nie podlega dyskusji i nie jest kwestionowana również przez sektor energetyczny, który potrafi zarazem przeciwstawić im skuteczne obecnie technologie redukowania emisji. Wyjątkiem pozostają emisje dwutlenku węgla, który niestety zaczął być traktowany na równi a nawet surowiej, niż toksyny i pyły przez zwolenników antropogenicznej teorii ocieplenia klimatu.
Dlatego m.in. przeszkodą, której Polska nie będzie w stanie pokonać samodzielnie, są wymyślane przez Komisję Europejską i polityczno-ekonomiczny establishment UE normy emisyjne np. BAT, które winduje się do poziomów niedostępnych dla paliw stałych, a nawet dla starszych instalacji gazowych.
Mimo problemów związanych z restrukturyzacją branży górniczej polska energetyka – według oceny resortu energii – korzysta z krajowej renty produkcyjnej. To znaczy, że koszt wytworzenia paliwa w węglu przez polskie kopalnie kontrolowane przez Skarb Państwa jest obecnie niższy od poziomów światowych. Dzięki długoterminowym kontraktom na dostawy dla elektrowni i stabilizującej się polityce energetycznej (m.in. tzw. integracja branż górniczej i wytwarzania energii) oraz państwowej własności strategicznych podmiotów gospodarczych, kopalnie dostarczają paliwo taniej, niż według obecnych wycen rynkowych na świecie. W ciągu roku Polska oszczędza w ten sposób ok. jednego miliarda złotych na cenie paliw. Konieczne jest jednocześnie takie prowadzenie kopalń, by gwarantowały wydobycie na poziomie konkurencyjności, który pozwoli bezpiecznie przetrwać regularne w sektorze surowców wahania koniunktury i spadki cen węgla w przyszłości.