Polska energetyka węglem stoi i długo się to nie zmieni
- 4 grudnia 2017 15:40
- : : autor: Witold Gałązka
W dobie nasilającej się presji politycznej na dekarbonizację globalnego systemu energetycznego Polskę zwykliśmy postrzegać jako węglowego raroga Europy, bo rzeczywiście – przynajmniej w grupie 28 członków Unii Europejskiej – nikt nie ma 80-procentowego udziału węgla w produkcji energii elektrycznej. I nikt w tym gronie nie domaga się – inaczej niż Polska – uszanowania roli węgla na forum międzynarodowym.
Czy to jednak oznacza, że węglowa Polska stanowi dziwaczny lub anachroniczny wyjątek? Szczególnie, gdy w świetle faktów spojrzymy na europejski oraz globalny system energetyczny? Przyjmijmy za punkt odniesienia wiarygodne raporty i zestawienia, których corocznie dostarczają tak uznane i bezstronne pod względem sympatii dla poszczególnych źródeł energii i paliw instytucje, jak Międzynarodowa Agencja Energetyczna w Paryżu (IEA), amerykańska federalna Agencja Informacji Energetycznej (EIA), Bank Światowy, Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) czy nawet Biuro Informacji Statystycznej UE (Eurostat). Okaże się, że jako kraj wybitnie węglowy należymy do najliczniejszej w światowej energetyce rodziny ok. 70 państw z zasobami, wydobyciem i konsumpcją węgla kamiennego lub brunatnego.
Średnio na całym świecie węgiel zajmuje 41 proc. udziału w miksie energetycznym. Odpowiadał też za połowę globalnej elektryfikacji, to znaczy nowych przyłączeń do sieci elektrycznych, zwłaszcza w Azji i Afryce. Dzięki węglowi w ok. 50 proc. udało się zmniejszyć liczbę mieszkańców Ziemi pozbawionych dostępu do prądu (z ok. 1,7 mld do 1,1 mld) zaledwie w ciągu kilkunastu lat od początku XX w.
Wysoki udział węgla w miksie Polski (w którym blisko połowę stanowi węgiel brunatny spalany w największych blokach energetycznych na to paliwo na kontynencie w Bełchatowie) idzie w parze z szokującym bogactwem surowcowym: nikt w Unii Europejskiej nie ma bowiem w swych granicach aż 4,7 mld t zasobów węgla kamiennego, czyli aż 85 proc. rezerw UE, szacowanych w sumie na 5,6 mld t. Kolejne węglowe państwa to dla porównania Wielka Brytania, Hiszpana i Czechy (od 251 do 212 mln t), potem dopiero Niemcy (109 mln t) oraz Irlandia, Węgry, Rumunia, Portugalia, Bułgaria i Słowacja (odpowiednio od 1 do 2 mln t).
Po drugie, bardzo wysoką pozycję paliw stałych w miksach energetycznych mają w UE niewytykane za „węglowość” Estonia (78,5 proc.), Grecja (72,5 proc.), Czechy (58 proc.), Irlandia (48,3 proc.), Bułgaria (45,3 proc.). A hołubione jako prymus OZE w Unii Niemcy w 2014 r. produkowały z węgla 36,8 proc. energii elektrycznej. Ale w zeszłym roku wskaźnik ten przekroczył już 43 proc. (18,2 proc. z węgla kamiennego i 25 proc. z brunatnego)!
Przypomnijmy, że według najnowszych zapowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego około 2050 r. udział węgla w polskim miksie ma zmniejszyć się do ok. 50 proc. Drugą połowę stanowić będą gaz, atom, hydroenergetyka i oczywiście OZE, które rozwijamy planowo, zgodnie z harmonogramem unijnym. Tej wielkości (30 proc.) redukcję rozwinięte kraje Zachodu osiągały stopniowo już od lat 60. XX w., kiedy w bloku sowieckim nikt nie mógł marzyć o samodzielnym planowaniu kwestii energetycznych.
Imponująco zatem odszedł od węgla Luksemburg, gdzie ponad pół wieku temu wytwarzano w elektrowniach węglowych aż 97,8 proc. prądu. W tym samym czasie (1960-2015) słabsze tempo dekarbonizacji osiągnęły m.in. Francja (36,5 - 2,2 proc.), gdzie jednak energia atomu monopolizuje miks na „węglowym” polskim poziomie aż 82,8 proc., Belgia (85,4 – 6,3 proc.), Finlandia (29,7 – 13,3 proc.), Wielka Brytania (81,1 – 22,9 proc.), Dania (71,6 – 24,2 proc.), Irlandia (53,3 – 26,1 proc.), Holandia (79,7 – 37,3 proc.) a poza Unią Europejską - np. Australia (74.4 – 63.6 proc.) czy USA (53,9 – 34,3 proc.).