Obligo giełdowe – nie czas na gwałtowne ruchy
- 24 lutego 2021 11:20
- : : autor: Joanna Maćkowiak-Pandera, Aleksandra Gawlikowska-Fyk
W 2018 r. po znacznym wzroście cen hurtowych w Polsce, ale także widocznym spadku obrotów na giełdzie energii, rozgorzała dyskusja o konieczności zwiększenia płynności giełdy. Zdecydowano o objęciu 100-procentowym obligiem wszystkich wytwórców energii. Wprowadzono jednak wyjątki – z nowych zasad wyłączono m.in. umowy zawarte do końca 2018 r. W konsekwencji to zwolnienie oraz wyłączenia funkcjonujące od początku wprowadzenia obligo w 2011 r. spowodowały, że rzeczywisty poziom sprzedaży energii przez giełdę nie obejmuje całego wolumenu produkcji wytwórców. W 2019 r., jak podaje URE w teoretycznie 100-procentowym obligu było go rzeczywiście 46 proc. Dla porównania, gdy wprowadzano obligo tylko 4,2 proc. transakcji było zawieranych na giełdzie.
Po co obligo?
Obowiązek sprzedaży energii elektrycznej na giełdzie nie jest celem samym w sobie. Chodzi o to, żeby cena energii kształtowała się na rynku konkurencyjnym i odzwierciedlała rzeczywisty popyt i podaż, a nie np. wynikała z transakcji zawieranych wewnątrz pionowo zintegrowanych grup. Konkurencyjna cena na rynku hurtowym to nie tylko nośnik informacji o tym, ile kosztuje energia elektryczna. To także podstawa kalkulacji cen dla odbiorców oraz punkt odniesienia dla mechanizmów wsparcia np. OZE oraz wielu umów zawieranych na rynku energii (np. kontraktów różnicowych, umów typu PPA).
Giełda jest najbardziej transparentną formą określania ceny. Obligo jest szczególnie potrzebne na rynkach, które nie są w pełni konkurencyjne, i to jest przypadek Polski. Mechanizm jest często stosowany w UE na rynku gazu, tradycyjnie bardziej zmonopolizowanym niż rynek energii. W Polsce obligo gazowe wprowadzono w 2013 r.
Czy polski rynek jest konkurencyjny?